Wybierając się na Kretę byłam średnio przygotowana – nie wiedziałam w ogóle jak wygląda, co się na niej znajduje, co tam można zobaczyć. Spisałam jedynie kilka nazw miejsc, które pojawiały się po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła Kreta. Z taką pustą głową i bez żadnych oczekiwań wybraliśmy się na tę wyspę i… byłam w szoku jak bardzo mi się spodobała. 🙂 Góry, doliny, morze, zieleń, skały, piasek, do tego stada owiec i kóz na drogach i pyszne jedzenie w knajpkach. Czego chcieć więcej? 🙂 Zapraszam Was na krótką relację i kilka moich spostrzeżeń na temat tego, jak wygląda ta grecka wyspa poza sezonem. 🙂

Wakacje na Krecie
Na Kretę wybraliśmy się na początku kwietnia, czyli jeszcze przed sezonem (który zaczyna się na przełomie kwietnia i maja). Znaleźliśmy bardzo tanie loty (316 zł za dwie osoby w dwie strony – Ryanair), spakowaliśmy się i wyruszyliśmy. 😉 Kreta jest dość dużą wyspą, nie do przejechania w 7 dni, więc na początek postawiliśmy na jej zachodnią część. Osiedliliśmy się w miejscowości Platanias – małe turystyczne miasteczko niedaleko Chanii, idealne na bazę wypadową. Na miejscu wynajęliśmy też samochód z wypożyczalni Kydon (280 zł za 7 dni) aby jak najwięcej zobaczyć.
Kreta poza sezonem
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła się nam w oczy, to to, że większość restauracji czy sklepów była po prostu zamknięta. Ludzi na ulicach garstka, a grecy chyba nie obudzili się jeszcze z zimowego snu. 😉 Ogólnie cisza i spokój, i o ile na plażach i innych atrakcjach, był to dla mnie ogromny plus, o tyle w miastach, gdy szukaliśmy otwartej restauracji aby coś zjeść, nie było już tak wesoło. 😉
Nasza wycieczka odbyła się początkiem kwietnia, więc pogoda była bardzo niepewna – przez pierwsze 2-3 dni padało, ale na szczęście potem zaświeciło słońce. 🙂 Temperatura dochodziła do 20 stopni, ale wiadomo – gdy zaświeciło słońce było bardzo przyjemnie, gdy wiał wiatr, a co gorsze padał deszcz, było bardzo nieprzyjemnie. 😉
Dowiedzieliśmy się też od naszej Pani gospodarz, że przed naszym przyjazdem Kretę nawiedziły spore ulewy, które spowodowały osunięcia się zboczy gór i zasypane drogi. Niestety było tego całkiem sporo na naszej późniejszej drodze.
Zwiedzanie Krety
Czasem słońce czasem deszcz
Pierwszego dnia pojechaliśmy do największego miasta regionu – Chanii. Niestety zastaliśmy tam głównie kiepską pogodę, przez którą miasto jakby wymarło. Obeszliśmy na szybko stare miasto i uciekliśmy przed deszczem do domu…


Drugiego, trochę zachmurzonego dnia wybraliśmy się do Retimno (Rethymno), po drodze zahaczając o jezioro Kournas. Podobno latem jest tutaj wielka plaża i piękne widoki, niestety podczas naszego pobytu wszystko było zalane, a chmury zakryły góry. 😉

W Retimno zaczęliśmy zwiedzanie od Fortezza Castle.
Info: darmowy parking możecie znaleźć zaraz obok fortecy – my staliśmy tutaj. Wejście do fortecy kosztowało nas 4 euro za osobę.
Z fortecy rozpościera się piękny widok na całe miasto, a w drugą stronę na morze. Znajduje się tutaj kilka starych budynków, meczet i kościół. Ogólnie bardzo miły spacer, ale w lato pewnie jest tutaj mega gorąco, bo wszystko jest odsłonięte. 🙂



Samo Retimno jest przepiękne! Mnóstwo tutaj wąskich uliczek z restauracjami i sklepikami. Warto trochę się tutaj zgubić i pospacerować. 🙂


Trzeciego dnia zlał nas taki deszcz, że szybko wróciliśmy do domu. 😀 Gdy popołudniu trochę się przejaśniło poszliśmy zobaczyć plażę w naszej miejscowości. Plaża wyglądała… kiepsko. 😉 Widać było, że nie ma jeszcze sezonu – ciemny piasek rozjeżdżony przez ciężarówki (czyżby zabierali piasek na zimę? 🙂 ), bary przy plaży wyglądały jak siedem nieszczęść, no i oczywiście były pozamykane. Pogoda do plażowania i tak nie zachęcała, ale mogło to wyglądać trochę lepiej. 😉 Za to przynajmniej można było znaleźć sporo pięknych muszelek wyrzuconych przez wzburzone morze.



Góry i morze = Kreta
Kolejnego dnia wiatr rozwiał chmury i naszym oczom ukazały się takie cudowne widoki.

Nie byłam świadoma, że na tej wyspie są takie wysokie góry (szczyty ponad 2000 mnpm!), które dodatkowo były pokryte śniegiem.

Po drodze napotkaliśmy też trochę szkód spowodowanych ulewami…

Jadąc na południe za każdym zakrętem widoki zapierały dech. Ośnieżone góry, zadrzewione pagórki, zielone polany i głębokie wąwozy. To wszystko na jednej wyspie. 🙂

Po pokonaniu sporej ilości serpentyn i ominięciu setek owiec i kóz dotarliśmy na południe wyspy. Niestety nie dojechaliśmy wszędzie, tam gdzie chcieliśmy – na jedną drogę zwalił się głaz, który zatamował przejazd…

Ale tak czy siak widoki nadal zdumiewały. I ten kolor wody!



Dotarliśmy do zaznaczonej na mapie atrakcji – fortecy Frangokastello, która ani trochę nas nie zachwyciła. 😉 Ot, bardzo stary zamek, a w środku kupa kamieni. 😉

Pojechaliśmy dalej aż do Preveli beach – i to moim zdaniem jest must see na Krecie. Schodząc ze skalnych schodków (ok 20 minut drogi) można podziwiać cudowną plażę nad którą górują góry, a dodatkowo niesamowity efekt daje wpadająca do morza rzeka, nad którą rosną palmy. Widoki niesamowite. 🙂


Na koniec dnia znów trafiliśmy do Retimno (naprawdę nam się tutaj spodobało 🙂 ) i trafiliśmy na pyszną restaurację – Raki Ba Raki. Polecam! Jedliśmy tutaj kreteńskie przysmaki – tutejsze sery, królika i Boubouristous, czyli ślimaki. Koniecznie spróbujcie! 🙂

Cudowne plaże
Kolejny dzień – kierunek plaża Elafonissi. Wyjątkowe miejsce z kilku powodów. Po pierwsze na plaży znajduje się różowy piasek, który zawdzięcza swój kolor połamanym muszelkom. Niestety podczas naszego pobytu słabo było widać ten kolor – być może morze i deszcze go zmyły… Po drugie plaża ma ciekawe umiejscowienie – prowadzi ona do skalistego końca półwyspu, a po obu jej stornach znajduje się morze. Po trzecie woda jest tutaj płytka i przybiera niesamowite kolory. 🙂 Jako że byliśmy tam poza sezonem dodam tutaj kolejny plus – było tam bardzo mało ludzi. Obawiam się jednak, że w sezonie wygląda tutaj zupełnie inaczej. 😉

Warto przejść się na sam koniec półwyspu – mnie zachwyciły te ciekawe roślinki no i oczywiście widoki na wyspę jak i na otwarte morze.


Wracając do domu wstąpiliśmy do restauracji o nazwie Ioannis Kafenagogeio. Skusiły nas bardzo dobre opinie w internecie i nie zawiedliśmy się! Typowy, przepyszny grecki grill, przemiła obsługa i małe alkoholowe gratisy. Polecam! 😉

Laguna Balos to kolejny punkt must see na Krecie! Dojechać nie jest tutaj łatwo – jakieś 8 km szutrową drogą pod górki, a potem jeszcze mały spacerek, ale naprawdę warto.

No zobaczcie sami! Wciąż nie mogę się napatrzeć na te kolory wody. 😉

W zatoce jest płytka woda, a za skałami pełne morze. Można przejść całą zatoczkę dookoła i popodziwiać plaże i góry z różnych stron.
Jeszcze jedna polecajka jedzeniowa, tym razem w naszym miejscu zameldowania – Platanias. Restauracja o nazwie Astrea, znajdująca się na wzgórzu, z którego rozpościera się widok na miasteczko i pobliską wysepkę. Do tego pyszne jedzenie, bardzo rozmowna obsługa i grecki alkohol. Czego chcieć więcej? 😉

Ostatnim punktem naszej wycieczki była plaża Seitan limania. Kilka ostrych serpentyn prowadzi do takiego niesamowitego widoku.

Zejście na plażę też nie jest łatwe – skalisto-kamienista, stroma dróżka. Sama plaża jest malutka i nawet poza sezonem było tutaj trochę ludzi, nie wiem co tutaj się dzieję w sezonie. 😉

Chania
Na koniec jeszcze raz pojechaliśmy do Chanii i bardzo mile się zaskoczyliśmy. Gdy byliśmy tutaj pierwszego dnia wszystko było takie szare, ponure i puste i gdybyśmy tam nie wrócili właśnie tak zapamiętalibyśmy to miasto. Okazało się jednak, że Chania jest piękna. 🙂 Gdy wyszło słońce w mieście pojawiło się sporo ludzi, restauracje tętniły życiem, uliczki starego miasta były kolorowe od przeróżnych greckich pamiątek. Całkiem inne wrażenie. 🙂 Ale co najważniejsze, tego dnia nad Chanią górowały ośnieżone szczyty, które pierwszego dnia były całkowicie zasłonięte przez chmury. Cieszę się, że tam wróciliśmy, bo ten widok zrobił na nas wrażenie. 🙂



I to już koniec naszej wycieczki po Krecie poza sezonem. 😉
A Wy odwiedziliście już tę grecką wyspę? A może wybieracie się tam wkrótce? Ja zdecydowanie ją polecam, może w przyszłości uda nam się zwiedzić też jej wschodnią część. 😉
Piękne zdjęcia 🙂 Bardzo mi się podobają. Jeszcze kiedyś tam wrócę. A to pierwsze główne zdjęcie gdzie jest zrobione? Wygląda super !
Dziękuję 🙂
Też mam nadzieję, że kiedyś wrócę na Kretę – w sumie jest po co, bo objechaliśmy może połowę wyspy 😉
Główne zdjęcie jest zrobione „po drodze” w żadnym szczególnym miejscu, ale widok zapiera dech!
Mniej więcej tutaj na mapie https://www.google.com/maps/place/35%C2%B012'30.0%22N+24%C2%B006'20.2%22E/@35.2091945,24.1047718,14.6z/data=!4m14!1m7!3m6!1s0x149c9e665c627d93:0x98b669703fadc379!2sSfakia,+730+11,+Grecja!3b1!8m2!3d35.2083259!4d24.1047103!3m5!1s0x0:0x0!7e2!8m2!3d35.2083454!4d24.1056155
Pozdrawiam! 🙂