You are currently viewing Relacja z biegu na górę Żar
Relacja z biegu na górę Żar 2016

Relacja z biegu na górę Żar

Nie wiedziałam, że będzie aż tak ciężko. Wprawdzie nie był to mój pierwszy bieg górski, ale jednak trasa prawie cały czas ostro pod górę, moje słabe przygotowanie i ponad 30 stopni na dworze dało się we znaki. Ale daliśmy radę! W sobotę wbiegliśmy na górę Żar. 🙂

O 5 rano obudził mnie hulający wiatr i uderzający o okno deszcz. Pomyślałam sobie tylko, że cięzko będzie biec pod górę po błocie i przeraziłam się, że zapomniałam wziąć z domu kurtki. Jednak gdy obudziłam się już nad ranem, po deszczu nie było ani śladu i zapowiadał się kolejny gorący dzień.

Relacja z biegu na górę Żar

Relacja z biegu na górę Żar 2016
Tutaj zaraz będziemy. Wygląda lajtowo nie? 🙂

Bieg zaczynał się o godzinie 11:30, co oznaczało bieganie w samo południe. Obowiązkowo, więc wzieliśmy ze sobą czapki, krem z filtrem i dużo wody. Pierwszy raz postanowiłam biec z butelką w ręce i na prawdę w pewnych momentach była ona jak zbawienie.

Relacja z biegu na górę Żar 2016
Wszyscy tłoczą się w cieniu przed startem. 🙂

W końcu wystartowaliśmy spod Centrum Kultury w Międzybrodziu Żywieckim. Na początku delikatnie pod górkę asfaltową drogą. Potem wbiegliśmy na leśne ścieżki, które na szczęście w większości znajdywały się w cieniu. I zaczęło się… przed nami dłuuugi, stromy podbieg. Prawie wszyscy zaczęli spokojnie wchodzić zamiast biec. Musicie wiedzieć, że biegi górskie rządzą się całkiem innymi prawami. 🙂 Na początku biegnie oczywiście grupa wymiataczy, która pędzi całą trasę nie zwracając uwagi na górki, ale cała reszta bierze to na spokojnie. 🙂 Także kiedy zaczął się stromy podbieg i jeszcze na początku próbowałam trochę biec, to już po kilku metrach zaczęłam maszerować. Ale dzięki temu, chyba pierwszy raz podczas jakiegokolwiek biegu, widziałam wszystkie oznaczenia kilometrów. 🙂

Górka nie chciała się skończyć. Idziemy i idziemy i końca nie widać. Woda, którą trzymałam w ręku uratowała mnie całkowitego wysuszenia, a cień drzew choć trochę dawał ulgę w gorący dzień.
I tak w końcu na piątym kilometrze pojawił się zbieg. Oh jak cudownie, że w końcu można było puścić nogi i pozwolić im zbiec na dół. Ta radość nie trwała jednak długo, bo za chwile przed nami wyrosła kolejna, jeszcze bardziej stroma górka. 😀

Nie wiedziałam już jak się nazywam, więc po prostu szłam. I jak zwykle pojawiła się myśl “po cholerę ja to robię?!”. Na szczęście takie myśli znikają zaraz po przebiegnięciu mety, a w zamian pojawiają się nowe „kiedy następny bieg?”. 😉
Ale idziemy dalej. Już widać koniec górki, a tam pan kierujący ruchem zapewniający, że najgorsze za nami i teraz już będzie w miarę płasko. Nareszcie! Ależ tacy kibice potrafią dodać motywacji. 🙂 Jak tylko zobaczyłam kawałek płaskiego terenu moje nogi ruszyły do przodu. Niestety skończył się też las i słońce nieziemsko przygrzewało. Ale tutaj też pojawił się kolejny zbawiciel. Tym razem pan strażak, który polewał zawodników wodą z węża strażackiego. No teraz to dostałam nowe życie i mogę finiszować. 🙂
Kilka ostrych, krótkich zbiegów i kilka podbiegów i już słychać metę. Finisz jednak nie był aż taki łatwy bo przed samą metą musieliśmy pokonać ostry podbieg. Ale doping kibiców dodał siły i… udało się! Meta! Grono wolontariuszy ruszyło w moją stronę – medal, woda, kupon na posiłek i bilet na zjazd kolejką. Uf, chyba nic nie zgubiłam, ale za to nie wiem jak się nazywam. Góra Żar dała mi w kość. 🙂

A moje poszczególne kilometry wyglądały tak: pierwszy po asfalcie – 5:50, drugi pod lekką górkę – 6:29, trzeci ze stromym podbiegiem – 10:56, czwarty – ile jeszcze tej górki? – 14:41, piąty – hura zbieg! – 8:49, szósty ze wsparciem pana kierującego ruchem i pana strażaka – 6:37 i cięzki finisz na 800 metrach – 7:50. W sumie 61:14. Jak na to, że ostatnio miałam małe przerwy w treningach, no a do biegu górskiego w ogóle się nie przygotowywałam, to jestem bardzo zadowolona z wyniku. 🙂

Relacja z biegu na górę Żar 2016
Widoki ze szczytu góry Żar.
Relacja z biegu na górę Żar 2016

Na szczycie czekało na nas leczo, dekoracja, losowanie nagród i piękne widoki. 🙂

Relacja z biegu na górę Żar 2016
Zupa/leczo na szczycie góry.
Relacja z biegu na górę Żar 2016
Odpoczynek po biegu na leżakach. Na szczęście w pakiecie startowym dostaliśmy bilet na zjazd kolejką na dół. 🙂
Relacja z biegu na górę Żar 2016
Gratuluję wszystkim zawodnikom i zwycięzcom! A w szczególności mojej koleżance Karolinie, która zajęła 3 miejsce! Brawo Ty koksie! 🙂

Bieg górski to na prawdę świetne doświadczenie. Gdy po raz pierwszy brałam udział w takim biegu (na Grojec) to wypowiedziałam tyle brzydkich słów na raz, że aż wstyd się przyznać. 😉 Jednak uczucie po przekroczeniu mety rekompensuje wszystko i chce się więcej. A dodatkowo można podziwiać piekne widoki. 🙂

To kiedy spotykamy się na kolejnym biegu? 🙂

Ten post ma 2 komentarzy

  1. Zerknij też na „Górską Przygodę” w Wiśle. Rewelacyjny bieg górski, cudne widoki, ostre podejścia i podbiegi no ale zbieganie wynagradza wszystko… 🙂

Dodaj komentarz